„Zacznij od dziś” – czyli o tym, jak zrobić pierwszy, triathlonowy krok (i wiele więcej!), opowiada Justyna Szweda

„Zacznij od dziś” – czyli o tym, jak zrobić pierwszy, triathlonowy krok , opowiada Justyna

Justyna Szweda (29 l.) – zawodowo zajmuje się marketingiem w firmie z branży FinTech, zaś w wolnych chwilach lubi spędzać czas aktywnie – najlepiej na wielokilometrowych trasach z 20 kg plecakiem na plecach. Do Unlimited Team dołączyła na jesieni 2020 roku, zaraz po swoim pierwszym w życiu triathlonie. Od tamtego czasu konsekwentnie realizuje kolejne, sportowe cele. Jaki jest obecny? Skąd pomysł, żeby trenować triathlon? I jak pogodzić tak wymagającą dyscyplinę z życiem codziennym? O to wszystko pytamy w naszej krótkiej rozmowie.

Od kiedy tylko zaczęłaś trenować triathlon, wygrywasz wszystko w swoich kategoriach! Jesteśmy pod wrażeniem. Co Cię inspiruje do działania?

W pierwszych swoich zawodach (Osiek 2020) nie zdobyłam żadnej nagrody. Udało mi się w kolejnych (Osiek 2021) i co zabawne, nie stanęłam na podium, bo nie byłam świadoma, że jestem pierwsza w kategorii. Dowiedziałam się dopiero po powrocie do domu, gdy zobaczyłam oficjalne wyniki. Taka zaleta kameralnych zawodów – startujących kobiet nie jest aż tak wiele, więc podium jest w zasięgu wzroku, a podium motywuje do kolejnych zawodów i dalszych treningów.

U mnie to, że zaczęłam od mniejszych eventów triathlonowych, było ruchem zupełnie nieświadomym, ale cieszę się, że tak wyszło. Polecam od takich właśnie zacząć. Mniejsza liczba zawodników to też większy komfort podczas pływania i w strefach zmian, co obniża poczucie stresu. I najważniejsze – zabierajcie ze sobą kibiców (rodzinę, znajomych). Świadomość, że są, krzyczą i trzymają kciuki motywuje, a moment, kiedy rzucają się na szyję po przekroczeniu linii mety – bezcenny!

Czy zawsze czułaś, że triathlon to jest „TO”, czy może była jeszcze jakaś inna dyscyplina bliska Twojemu sercu?

Do triathlonu zainspirował mnie tata. Bardzo chciał wziąć udział w zawodach, a słabo pływał. Obawiał się, że nie zmieści się w limicie czasowym. Uczęszczałam w podstawówce raz w tygodniu na zajęcia na basenie z instruktorem i zdobywałam wyróżnienia w lokalnych zawodach. Dałam więc tacie kilka lekcji pływania, żeby poczuł się pewniej, a finalnie postanowiłam wystartować razem z nim. Kupiliśmy używane szosowe rowery, zaczęliśmy biegać i jakoś „siadło”.

Podoba mi się w triathlonie ta różnorodność. Mamy trzy dyscypliny i można je trenować na wiele sposobów, w zależności od pory roku i pogody. Bieganie tempowe na bieżni i na asfalcie, długie tlenowe trasy w lesie, treningi rowerowe na szosach, a interwały na trenażerze, pływanie na basenie lub w jeziorze. Wcześniej trenowałam trochę crossfit, którego nie chciałam całkiem zarzucić, więc wykorzystuję go jako uzupełnienie siłowe. Możliwości jest masa.

Jak się czułaś, gdy startowałaś w swoich pierwszych zawodach triathlonowych? Zestresowana, niepewna, podekscytowana, a może zupełnie wyluzowana?

Na maksa zestresowana! Moje standardowe spoczynkowe tętno waha się między 65 a 75. Pamiętam, że rano w dniu pierwszych zawodów miałam 115 i trzęsły mi się dłonie. Jedyne, co chodziło mi po głowie, to „po co ja to robię?!”. Trenowanie jest ekstra, ale zawody… po co? Ten dylemat rozstrzygają niezawodni kibice! Skoro przyjadą na event, to słabo, jak nie będą mieli kogo wspierać.

A jak się już przyjedzie na miejsce zawodów to jest z górki – ludzie, organizatorzy, z reguły atmosfera jest tak pozytywna, że totalnie nie ma się czym stresować. Poza tym dobrze jest sobie powiedzieć „to moje pierwsze zawody, więc na pewno będzie życiówka” [śmiech].

Jak uważasz, czy kobietom jest trudniej trenować triathlon niż mężczyznom? Czy doświadczyłaś kiedyś jakichś nieprzyjemnych sytuacji np. w trakcie zawodów?

Nie zastanawiałam się nad tym nigdy, ale pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to słynna „pralka” przy starcie pływania. Mężczyźni mają zdecydowanie więcej siły i szerszy rozstaw barków, więc lepiej na nich uważać, bo agresywnie pokonują pierwsze 100 metrów.

Ale tak poza tym w trakcie zawodów doświadczyłam raczej pozytywnych sytuacji wynikających z bycia kobietą. W Triathlon Frydman dozwolony był drafting i jeden z mężczyzn podczas wyprzedzania zapytał wprost, czy „wsiadam na koło”. Miał dla mnie za szybkie tempo, ale takie „przewiezienie się na kole” to fajny czas na regenerację sił. Nie jestem feministką, ale rywalizacja z mężczyznami motywuje – fajnie jest widzieć ich za sobą, a jeszcze fajniej wyprzedzać!

Jak pogodziłaś przygotowania do zawodów z życiem codziennym? Kto Ci w tym pomagał, kto układał plany treningowe, żywieniowe?

Kwestia organizacji. Uważam, że jeśli odpowiednio poukładamy zadania, to wszystko da się pogodzić. Teraz, przy okazji pracy zdalnej, zaoszczędzamy sporo czasu na dojazdach – to idealna przestrzeń na trening. Kluczowe to dać trenerowi wgląd do kalendarza z oznaczeniem wolnych slotów. U mnie harmonogram układał Marcin – wybrałam go spośród trenerów Unlimited, bo znaliśmy się najdłużej.

Zaczęłam od pływania grupowego na basenie i zajęć na trenażerze właśnie pod jego okiem, więc znał moje dobre i słabe strony, wiedział co wymaga poprawy i gdzie jest potencjał do rozwoju. W weekendy, w które mam więcej czasu, miałam zaplanowane dłuższe wybiegania i trasy rowerowe, a w tygodniu krótkie i szybkie interwały albo basen, którym fajnie jest zacząć dzień o 6:50 i spokojnie zdążyć do pracy.

Planów żywieniowych akurat nie potrzebowałam. Gotuję, zdrowo się odżywiam i mam pracę, która pozwala na regularne posiłki. Ale jeśli ktoś ma zupełnie odwrotnie to polecam poradzić się trenera w tej kwestii. Bez odpowiedniego żywienia można trenować przez miesiąc, dwa, a potem wszystko siada. Zarówno siła jak i motywacja.

Czy cieszysz się, że postanowiłaś dołączyć do klubu triathlonowego? Dlaczego poleciłabyś taką współpracę innym? Co Ci się najbardziej podoba?

Zdecydowanie polecam każdemu. Warto zacząć od treningów grupowych, bo one motywują do regularnych treningów. Poznajemy masę osób, które mają podobne zainteresowania, więc korzystamy z tego także prywatnie. Będąc pod opieką trenera na pewno szybciej osiągamy to, co sobie założyliśmy – plan, który realizujemy, jest spersonalizowany, przygotowany w oparciu o nasze tempo, tętno czy moc.

Co więcej, unikamy kontuzji, bo trener zwraca nam uwagę na błędy techniczne, których nie jesteśmy w stanie samodzielnie zweryfikować. Ale najbardziej cenię sobie ludzi i atmosferę – wspólny wyjazd na szosę albo dopingowanie się na zawodach to wartość, której nie dostaniecie nigdzie indziej!

Jakie są Twoje obecne, sportowe cele? Jak planujesz je osiągnąć?

Lubię szybkie wyścigi na dystansie 1/8, czy ostatni debiut w 1/4, bo tam wiele się zmienia na poszczególnych dyscyplinach. Ktoś traci na pływaniu, ale nadrabia na rowerze, a ktoś inny ma finisz biegowy, bo jest sprinterem. Z tego nie zrezygnuję, ale jako główny cel stawiam sobie 1/2 IM, dlatego zaraz po roztrenowaniu piszę do Marcina z prośbą o plan treningowy. Tutaj potrzebna będzie spora baza tlenowa, mocna psychika i właściwe podejście żywieniowe.

Co powiedziałbyś dziewczynie, która stoi na początku swojej sportowej drogi? Zawodniczce, która chce tak jak Ty startować w triathlonie i osiągać sukcesy, ale chwilami czuje zniechęcenie, bo widzi, jak długa droga jeszcze przed nią?

Zacznij od dziś. Wygospodaruj 3 dni w tygodniu – idź na basen, pobiegaj i wejdź na rower na siłowni. Sprawdź sama, w czym się dobrze czujesz, co, Twoim zdaniem, jest do poprawy i napisz maila z podsumowaniem do Unlimited. Asia i Marcin doradzą, jak się za to zabrać. Żeby wystartować w triathlonie na dystansie 1/8 naprawdę nie potrzebujesz 10 godzin treningów tygodniowo.  Daj sobie czas, żeby wejść w ten sport i poczuć czy to jest to. Jeśli się zaangażujesz, to wyniki przyjdą – gwarantuję.

Dziękujemy za rozmowę – i za ogromną dawkę motywacji!