„Miej cel przed oczami i otaczaj się dobrymi ludźmi” – czyli jak Kuba schudł 27 kg w rok i zrobił swoją pierwszą połówkę Ironmana

„Miej cel przed oczami i otaczaj się dobrymi ludźmi” – czyli jak Kuba schudł 27 kg w rok i zrobił swoją pierwszą połówkę Ironmana

Kuba Łapiński – mąż, ojciec, przedsiębiorca. Pasjonat dalekich podróży i ekstremalnie szybkich samochodów, który regularnie pojawia się na torach wyścigowych. Z Unlimited 2.0 trenuje od 2020 roku, a triathlon traktuje jako sposób na aktywny styl życia. W naszej rozmowie opowiada o trudnej drodze do zdrowej sylwetki, o starcie w pierwszym w życiu Ironmanie i o swoich kolejnych, sportowych celach.

Za tobą długa droga – podjąłeś ogromne wyzwanie i wysiłek, w efekcie których schudłeś 27kg. Opowiedz, jak wyglądała Twoja ścieżka od wagi początkowej do teraz?

Zaczęło się od prezentu, który dostałem od mojej żony w 2019 r., jakim był zegarek smart z funkcją mierzenia tętna. Siedząc pewnego wieczoru zobaczyłem, że tętno spoczynkowe jest na poziomie 85 i nie ukrywam, że mnie to zmartwiło. Rok wcześniej mój przyjaciel Marcjusz proponował mi, abym razem z nim przygotował się do zawodów tri, jednak potraktowałem to, lekko mówiąc, jako żart.

I tego właśnie wieczoru powstała myśl, żeby potraktować tę propozycję sprzed roku całkiem poważnie.

Ponieważ najłatwiej, jak mi się wydawało, było zacząć od biegania, tak też zrobiłem. Na początku nie byłem w stanie przebiec 800 m i towarzyszyła temu mega zadyszka i ból mięśni, a wieczorem stawów. I tak mijały kolejne tygodnie. Zacząłem od biegania 2 km z przerwami, potem 3, a później 5, potem doszedł do tego rower, a jeszcze później pływanie – a wszystko to pod czujnym okiem Marcjusza.

Pierwsze kilka miesięcy to była walka z samym sobą: zmuszanie się do wyjścia na trening, zakwasy, bóle kości i mięśni oraz, jak wtedy mi się wydawało, nikły progres. Jednak nie poddałem się i trenowałem dalej.

Dorzuciłem do tego zmianę stylu odżywiania i waga zaczęła spadać. W lipcu 2019 r. przebiegłem pierwsze 10 km w moim życiu na zawodach w Bochni. Myślałem, że umrę [śmiech], a dwa tygodnie później miałem wystartować w triathlonie w Radłowie na dystansie 1/8 IM – również po nich umierałem [śmiech]. Ale podobało mi się to coraz bardziej.

Przy jednej z wielu rozmów Marcjusz opowiedział mi o klubie tri z Krakowa – mowa o Unlimited Sport 2.0 – ale znów odpowiedziałem mu, że to nie dla mnie. I znów moja żona po konsultacjach z Marcjuszem sprezentowała mi na urodziny voucher na treningi z Marcinem Górką. Tak zaczęła się moja przygoda z profesjonalnymi treningami.

Z Unlimited współpracuję od lutego 2020 r. Zaczęło się od ustalenia celów i modyfikacji diety oraz intensyfikacji treningów [śmiech]. Nie było łatwo, nie zawsze przyjemnie, choć zawsze w genialnej atmosferze i z profesjonalną opieką. Efekt: dziś jestem lżejszy o 27kg… No plus minus 2 kg, bo teraz regeneracja po 1/2 IM, więc sobie pozwalam na trochę więcej… [śmiech].

Polubiłem bieganie, jazdę na rowerze oraz pływanie. No dobra, biegać dalej nie lubię [śmiech], ale mimo to bieg daje mi dużo satysfakcji.

Co było dla Ciebie najtrudniejszym momentem?

Było wiele takich momentów. Najgorszy chyba był covid w tym roku na wiosnę, bo po wyzdrowieniu okazało się, że nie jestem w stanie przebiec, ba! Przejść 5 km, bo tętno mi wariowało. Miałem wrażenie, że cała budowana od ponad dwóch lat forma odeszła w niepamięć. Przerwa w treningach na miesiąc i powoli odbudowywanie tego, co uciekło. 

Czy dzisiaj czujesz się innym człowiekiem? Dlaczego?

Nie, nie czuję się innym człowiekiem, a po prostu lepszą wersją starego siebie – wersją 2.0 [śmiech].

Jak przebiegały przygotowania do Twojego pierwszego Ironmana? W kim miałeś największe wsparcie?

Największe wsparcie miałem oczywiście od mojej żony Ali i dzieci, a treningowo wiele wsparcia dostałem od Marka Mazurkiewicza – mnóstwo cennych rad, i tych sportowych, i mentalnych. Jestem mu za to niezmiernie wdzięczny. Marcin Górka dał mi niezły wycisk i nie pozwalał, abym użalał się nad sobą, a Marcjusz pokazał mi hart ducha! Trenowałem regularnie i wedle planu ustalonego z Marcinem – ostatnie tygodnie trenowałem po 2-3h dziennie.

I stało się! Zrobiłeś Ironmana na dystansie ½! To ogromny sukces! Jak się z tym czujesz?

Po raz pierwszy w życiu poczułem się chyba jak sportowiec [śmiech]. Na mecie niesamowita radość!

Czy chciałbyś powtórzyć ten wyczyn? A może chcesz pójść dalej? Zdradź nam swoje plany na kolejny sezon!

Już nie mogę się doczekać kolejnego startu. Na razie nie planuję całego Ironmana. W przyszłym roku chciałbym zrobić dwie połówki IM, może gdzieś za granicą, i jakieś krótsze dystanse. W tym roku miałem ograniczone możliwości startowe przez chorobę.

Dlaczego według Ciebie trenowanie z klubem triathlonowym jest bardziej efektywne niż w pojedynkę? Jak dobrze oceniasz swoje doświadczenia na tym polu?

Haha, pytanie sugerujące odpowiedź [śmiech]. Jednak faktycznie, trenowanie w klubie daje dużo motywacji i genialnie jest pojechać na zawody większą ekipą, która kibicuje sobie nawzajem i wspiera w trudnych momentach. Na początku miałem mieszane uczucia co do trenowania klubowego, ale dziś bardzo lubię tę formę treningu i możliwość kontaktu z ludźmi o podobnych zainteresowaniach. 

Czy jest coś, co powiedziałbyś osobie, która być może jest w podobnej sytuacji jak Ty kiedyś, ale boi się wziąć życie w swoje ręce?

Masz tylko jedno życie, nie myśl o tym co lubisz, a o tym, jakie rezultaty chcesz osiągnąć. Miej cel przed oczami i otaczaj się dobrymi ludźmi.

Dziękujemy za rozmowę i powodzenia w kolejnych startach!